Trening siłowy zawsze był moim ulubionym. Nie myślałam jednak nigdy, że będę podnosiła ciężary, że poznam technikę rwania i podrzutu, że będę pracować pod okiem medalistów mistrzostw Polski i Europy. A to właśnie robiłam przez ostatni weekend, uczestnicząc w szkoleniu Weightlifter lvl 1 organizowanym przez Strength Coach Certification we Wrocławiu (zobacz profil szkoleń na Facebook’u i ich stronę internetową).
Nie ukrywam, że do Wrocławia jechałam pełna obaw. W końcu z podnoszeniem ciężarów tak naprawdę nie miałam wcześniej zbyt wiele wspólnego. Wiadomo, oglądałam kątem oka konkursy na olimpiadzie. Słyszałam o Szymonie Kołeckim, Marcinie Dołędze, Adrianie Zielińskim… No i o Agacie Wróbel. Ale to wszystko.
Nie wiedziałam dokładnie, jak będzie wyglądało szkolenie. Zastanawiałam się, jak sobie poradzę i czy mi się to do czegoś przyda. Stres okazał się niepotrzebny, spędziłam bowiem fantastyczny weekend, poznałam świetnych ludzi, a w poniedziałek najchętniej cały trening poświęciłabym na ćwiczenie techniki rwania i podrzutu.
Szkolenie miało miejsce w Strenght Coach Personal Training Studio przy ul. Kukuczki 15 (zobacz profil studia na Facebook’u), które na co dzień prowadzi Wojciech Jusiel oraz Aneta Filipczuk-Krawiec.
Wyposażenie studia zrobiło na mnie spore wrażenie. Nie znajdziemy tam bieżni (jedynie ergometr), ale jest wszystko co potrzebne do treningu siłowego. Najchętniej zabrałabym wszystkie sztangi o różnych wagach i obciążenie ze sobą do domu :)
Szkolenie rozpoczynało się w sobotę o godz. 12. Ja byłam w studiu już kilka godzin wcześniej. Jechałam bowiem do Wrocławia z Bartkiem Garbaciakiem i Markiem Pośpiechem, wykładowcami kursu. Marek (na zdjęciu ze sztangą) jest fizjoterapeutą i miał wcześniej umówionych klientów. Jeden z nich nie przyszedł, więc sama załapałam się na wizytę. Nie obyło się bez łez przy rozciąganiu moich łydek, ale były też dobre wieści. Moje ustawienie miednicy się polepszyło. Nadal muszę jednak pracować nad wzmocnieniem obręczy barkowej. Ciągle zapominam ściągać łopatki, przez co się garbię. Pracuję nad tym :)
Z Markiem mieliśmy dwa wykłady. Dowiedzieliśmy się m.in. o tym, jak diagnozować braki ruchowe i jakimi ćwiczeniami możemy poprawić mobilność stawu skokowego, kolanowego, biodrowego i barków. Okazało się to przydatne, kiedy uczyliśmy się dwuboju i nie potrafiliśmy wykonać któregoś elementu. Drugi wykład dotyczył z kolei stabilizacji. Tu pojawiły się już dla mnie schody związane z brakami wiedzy z anatomii i fizjologii. Muszę koniecznie nadrobić braki w najbliższym czasie :) Polecacie jakąś dobrą książkę?
Między wykładami Marek przyjmował klientów, ale pomagał nam również w nauce techniki, podpowiadał i zawsze służył radą :) Sam również pokazał swoje możliwości w dwuboju :) Gdyby ktoś potrzebował dobrego fizjoterapeuty z Rybnika lub okolic, to szczerze polecam :)
Praktyczna część kursu rozpoczęła się od pokazu umiejętności Romka Klisia w rwaniu. Byłam pod wrażeniem :)
Roman Kliś
Aktualny brązowy medalista mistrzostw Polski seniorów w kategorii do 77kg. Brązowy medalista MEU23, dziesięciokrotny indywidualny mistrz Polski, czterokrotny drużynowy mistrz Polski, dwukrotny indywidualny i czterokrotny drużynowy wicemistrz Polski. Aktualny rekordzista Polski w kategoriach juniorskich. Członek kadry narodowej Polski. Romek startując w kategorii do 77 kg uzyskał wyniki 150 kg w rwaniu i 187 kg w podrzucie.
Po prezentacji przeszliśmy do części praktycznej. Przez dobre kilka godzin w trzech grupach uczyliśmy się techniki rwania. Męska część uczestników została podzielona na dwie grupy. Jedna pracowała pod okiem Romka, a drugą prowadził Bartek Garbaciak (na zdjęciu poniżej w przysiadzie).
Bartłomiej Garbaciak
Wicemistrz Polski U23, dwukrotny brązowy medalista mistrzostw Polski U23, dwukrotny mistrz AMP, państwowy instruktor podnoszenia ciężarów, asystent trenera kadry Śląska U20, członek szerokiej kadry Polski. Startując w kategoriach do 56 i 62 kg uzyskał wyniki na poziomie 100 kg w rwaniu i 120 kg w podrzucie. Obecnie również doktorant na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach.
Ja i pozostałe trzy dziewczyny trafiłyśmy z kolei pod skrzydła Tomka Rosoła.
Tomasz Rosół
Aktualny srebrny medalista mistrzostw Polski seniorów w kategorii do 69kg. Brązowy medalista MEU17, ośmiokrotny indywidualny mistrz Polski, dwukrotny mistrz AMP, trzykrotny drużynowy mistrz Polski, trzy tytuły indywidualne i drużynowe wicemistrza Polski. Aktualny reprezentant kadry Polski. Tomek aktualnie startuje w kategorii do 69 kg z rekordami 135 w rwaniu i 165 w podrzucie.
Tomek nie miał z nami łatwo, ale poradził sobie naprawdę świetnie. Cierpliwie i prosto tłumaczył, pomagał, poprawiał błędy i znosił nasze humory związane ze zmęczeniem po kilku godzinach treningu.
Po kolei uczyliśmy się trzymania sztangi, prowadzenia jej blisko ciała, prawidłowego poderwania, rozstawiania nóg, przysiadu czy wyciskania nad głowę. Pomóc nam w tym miały ćwiczenia pomocnicze, ciągi rwaniowe czy też przysiad ze sztangą trzymaną nad głową.
Overhead squat to ćwiczenie, które na całym kursie wychodziło mi zdecydowanie najlepiej. Niestety, muszę jeszcze popracować nad ruchomością bioder. W przysiadzie potrzebne mi są bowiem podkładki, aby zejść całkowicie do ziemi bez odrywania pięt od podłoża. Za bardzo pochylam się też ze sztangą do przodu.
Rozwiązaniem z problemami w przysiadzie byłoby też nowe obuwie do dwuboju. Muszę czegoś poszukać.
Ciągi rwaniowe to już wyższa szkoła jazdy. Trudno prowadzić sztangę blisko ciała i wybić ją w odpowiednim momencie.
Drugą z dziewczyn, która uczestniczyła w szkoleniu była Karolina. Chciałabym mieć takie rysy twarzy, jak ona :) Piękna :)
Tajniki dwuboju poznawała również Ania, u której podziwiałam energię i upór :) Dzięki również za pomoc przy przygotowaniach do przyjazdu na szkolenie :)
Nie zabrakło również Anety, współwłaścicielki studia. Figura do pozazdroszczenia :)
Wszystkie trzy dziewczyny okazały się przemiłe i przesympatyczne, przez co sama nie wiem kiedy, a zleciało dobre kilka godzin treningu. Tematów do rozmów w trakcie odpoczynku nie brakowało :)
Kiedy już przyszła moja kolej, musiałam się naprawdę mocno skupić, aby dobrze przełożyć teorię na praktykę. Kiedy Tomek coś nam pokazywał, to wydawało się, że to bardzo proste. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Świadczy o tym chociażby ilość siniaków i „zakwasów”, jakie mam po szkoleniu.
Myślę, że jeszcze jakieś kilkanaście tysięcy powtórzeń i opanuję rwanie :)
Trening umilało nam przepyszne ciasto proteinowe. Przyznaję, zabrałam kawałek do domu. Mama stwierdziła, że w życiu nie jadła lepszego. Muszę zdobyć przepis :)
Wiadomo, mogłam przyjechać do Wrocławia z kilkunastoma pudełkami, ale zdecydowałam się na fit catering przygotowany przez żonę Wojtka Jusiela. Wybrałam opcję trzech posiłków, bo sobotę śniadanie jadłam w domu, a w niedzielę chciałam zjeść na mieście.
Muszę przyznać, że dawno nie jadłam tak dobrych rzeczy. Miła odmiana od mojej żywieniowej monotonii.
Więcej zdjęć posiłków można znaleźć na moim profilu na Instagramie (zobacz tutaj). Przy okazji zapraszam również do polubienia profilu z propozycjami zdrowych, zbilansowanych posiłków (zobacz profil).
Szkolenie zakończyło się o godz. 18. Jako, że Ania miała w niedzielę urodziny zaproponowała wyjście na imprezę, ale szczerze mówiąc nie miałam siły. Pojechałam więc do centrum na ciepłą herbatę, a o godz. 21 już leżałam w jednym z łóżek ze zdjęcia powyżej, czytając notatki ze szkolenia i oglądając filmiki z mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów. Nocleg zarezerwowałam w pokoju 8-osobowym w hostelu „Absynt” na ul. Świętego Antoniego, tuż przy rynku. Jak na 35zł, które zapłaciłam za nocleg warunki były świetne.
Szczerze polecam wszystkim, którzy nie mają wielkich możliwości finansowych, ale cenią sobie czystość i schludność w pokojach i łazienkach. Jakieś minusy? Ok. godz. 4 w nocy nagle wszyscy zaczęli wracać z imprez, przez co się przebudziłam. Generalnie jednak było spokojnie, ale miałam spokojne, fajne dziewczyny w pokoju.
Zobacz stronę hostelu tutaj.
Godna polecenia jest również Central Cafe, znajdująca się także przy ulicy Świętego Antoniego, tuż obok hostelu. W sobotę piłam tam rozgrzewającą herbatę z rokitnikiem. W niedzielę poszłam tam z kolei na śniadanie w postaci jajecznicy ze szczypiorkiem, pomidorem i szynką. Do tego dostałam sałatkę i fit-bułkę. Energia była mi potrzebna, więc do tego zamówiłam kopertę z francuskiego ciasta z pieczarkami i serem Brie. Pyszna. Nie obyło się również bez kawy, do której podawane są krówki.
Serwują tam również podobno przepyszne bajgle z przeróżnymi dodatkami. Można też zamówić omlet. Na ladzie kuszą nas z kolei zdrowe ciasta i cupcakes.
Zdjęcia jedzenia znajdziecie na moim Instagramie.
Wystrój kafejki jest przeuroczy. Polecam, jeśli będziecie we Wrocławiu (zobacz profil).
Po śniadaniu udałam się na rynek. Nigdy wcześniej nie byłam w centrum Wrocławia. Dobrze znam jedynie stadion przy Oporowskiej oraz nowy obiekt Śląska.
Ten niewielki wycinek miasta, który zobaczyłam bardzo mi się spodobał. Muszę pojechać do Wrocławia na dłużej :) Jak cię trochę ociepli :) A może przy okazji kolejnych szkoleń zobaczę coś więcej :)
Do centrum i z powrotem jechałam autobusem. Spodobało mi się to, że wiedziałam, jak długo jeszcze będą czekać na linię „K”, dzięki której miałam się dostać do studia. Mam nadzieję, że kiedyś wprowadzą ten system w Rudzie Śląskiej.
Drugiego dnia szkolenie rozpoczynało się o godz. 11. Na początek Tomek pokazał nam swoje możliwości w podrzucie. Treningowo, w niedzielę – 130kg :)
Praktykę rozpoczęliśmy od powtórki overhead squat’ów. Pękło 25kg i myślę, że będzie więcej :)
Później przeszliśmy do nauki techniki podrzutu. To już dla mnie zdecydowanie cięższa sprawa.
Mam problem z trzymaniem sztangi z przodu. Strasznie bolą mnie od tego dłonie, co wynika ze złej techniki. A trzeba zaznaczyć, że musiałam wyrzucić rękawiczki! W poniedziałek na siłowni też już trenowałam bez nich. Ktoś poleca jakiś dobry krem?
Kolejny raz potwierdziło się też to, że do dobrego przysiadu muszę mieć podkładki pod pięty. Inaczej dotykam łokciami nóg, co na zawodach oznacza spalone powtórzenie. Nie brakowało również problemów z odpowiednim wybiciem. Robiłam więc na zmianę raz ciągi, raz wybicie.
Dużo pracy przede mną również, jeśli chodzi i dobre ustawienie w nożycach. Stopa w nodze dominującej odchyla mi się do środka, zamiast na zewnątrz. Za mało uginam drugą nogę. Jestem również za bardzo pochylona do przodu.
Po kilku godzinach nauki przyszedł czas na egzamin. Polegał on na wykonaniu kilku prób rwania i podrzutu, wymienieniu popełnionych błędów i wskazaniu ćwiczeń, które pozwolą nam poprawić te elementy.
Rwanie wyszło mi całkiem ok, ale przy podrzucie zestresowałam się maksymalnie. Może to już była kwestia zmęczenia, ale musiało to strasznie wyglądać. Tomek, wybacz!
Wiedziałam na szczęście, jak poprawić wszystkie swoje błędy, dzięki czemu zaliczyłam szkolenie i otrzymałam certyfikat.
Jestem z siebie naprawdę dumna :) Trening z elementami dwuboju na pewno pojawi się w moim nowym planie, który zaczynam w poniedziałek.
Dziękuję organizatorom, prowadzącym oraz wszystkim uczestnikom za wspólnie spędzony weekend, za dużą dawkę dobrej energii, cennych uwag i porad oraz motywację do treningów. Dodatkowe podziękowania kierują do dziewczyn, które robiły mi zdjęcia! Mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się na jakimś kolejnym kursie. A jak na razie idę na trening. Crossfit :D Ale ciii… :D
9 myśli w temacie “Weightlifting”