Ferrero Rocher również. Moje pralinki podbiły świąteczny stół. Sporo rozdałam znajomym i rodzinie. Poczęstowałam też panie sprzedawczynie z mojego ulubionego sklepu „U Gwoździkowej” (więcej tutaj) i były zachwycone. W końcu, co to jest radość? Innym sprawić radość.
Mimo, że na wielu blogach można znaleźć przepisy na podobne kokosanki, trufle, czy kupki mocy, postanowiłam opublikować moją wersję. Dla siebie zrobiłam zgodną z protokołem autoimmunologicznym, na którym jestem (więcej tutaj). Dla innych troszkę pokombinowałam.
Do przygotowania pralinek wykorzystałam prezent otrzymany jeszcze przed świętami od taty.
Poprosiłam o nowy blender, bo poprzedni odmówił posłuszeństwa. Akurat pojawił się w ofercie Biedronki, a że zestaw zawierał sporo części, które chciałam, zdecydowałam się na niego. W Lidlu też był, ale tylko sam blender.
Potrzebujemy:
– wiórki kokosowe (niesiarkowane)
– olej kokosowy extra virgin
– mleko kokosowe
– mąka kokosowa (na wypadek, gdy nie chcą się „lepić”)
– karob
– opcjonalnie: suszone daktyle, figi, rodzynki, orzechy, migdały, kakao, rum itp.
Przygotowanie:
Do rozdrabniacza wsypałam szklankę wiórek kokosowych. Dodałam dwie łyżki rozpuszczonego oleju kokosowego i dwie łyżki mleka kokosowego. Przez kilka minut blendowałam.
Jeśli masa wyjdzie za rzadka, dodajcie trochę mąki kokosowej. Jeśli natomiast będzie za sypka, dolejcie mleka.
Z masy uformowałam rękoma kulki, które następnie obtoczyłam w wiórkach lub karobie. Te dwie wersje są zgodne z protokołem autoimmunologicznym.
Następnie zrobiłam kilka wersji pralinek dla rodziny i znajomych. Zblendowałam wiórki, mleko i olej kokosowy z suszonymi daktylami, które wcześniej obgotowałam w wodzie, aby zmiękły. Część obtoczyłam w kakao, część w wiórkach. Namoczyłam też rodzynki i zblendowałam z kokosową masą. W obu wypadkach do połowy uzyskanej masy dodałam sporą łyżkę rumu.
Do masy można dodać również inne suszone owoce, czy jak w oryginalnym Rafaello cały migdał do środka lub obtoczyć z siekanych migdałach. Wszystko zależy od Waszej pomysłowości.
Pralinki trzymałam w lodówce. Przed podaniem na stół wyciągnęłam jedynie kilka godzin wcześniej, by nie były twarde.
Myślę, że to ciekawa propozycja na sylwestrowy stół, czy spotkanie z rodziną lub znajomymi, a także pomysł na prezent. Można je włożyć do papierowego lub blaszanego pudełka, by wyglądały, jak bombonierka.
Przypominam, że kiedyś robiłam jeszcze takie kokosowe i czekoladowe pralinki, które wyglądają, jak czekoladki.
Przepis tutaj.
Jeśli jeszcze nie jesteście przejedzeni po Świętach, to szczerze polecam :)
Smacznego :)
Dziękuję za ten przepis! Właśnie zrobiłam, mleka kokosowego trzeba było sporo więcej niż 2 łyżki i dodałam garść rodzynek bo dla mnie pralinki z samego kokosa były za mdłe ale wyszły pyszne! Już chłodzą się w lodówce. Będę zaglądać częściej :)
Cieszę się i pozdrawiam!