zdrowie

Kontrolne badania w Śląskich Laboratoriach Analitycznych

Nawet się nie obejrzę, a zaraz miną 3 miesiące od operacji (o operacji usunięcia torbieli kieszonki Rathkego pisałam tutaj). Jak zalecali neurochirurg i laryngolog, miałam prowadzić oszczędny tryb życia, a tymczasem to był jeden z najbardziej intensywnych okresów w moim życiu od lat. Na szczęście, moja rekonwalescencja przebiega, mimo małych komplikacji bardzo sprawnie. Chciałam Wam jednak opowiedzieć o kontrolnych wizytach, na których byłam w ostatnim czasie, a także przedstawić pierwsze wyniki badań kontrolnych po operacji.

Tak, jak Wam ostatnio pisałam, po 2 tygodniach od operacji miałam w szpitalu kontrolę laryngologiczną. Pani doktor, która brała udział w mojej operacji była bardzo zaskoczona faktem, że już dzień po wyjściu ze szpitala byłam w stanie oddychać swobodnie przez obie dziurki w nosie, bo wcześniej mówiła mi, że może to nastąpić dopiero po kilku dobrych tygodniach, a nawet miesiącach. Śmiała się, że mam tak silny organizm, że zregenerował się błyskawicznie. Oczywiście, kilkukrotnie powtórzyła mi na odchodne, żebym jeszcze nie przesadzała z aktywnością fizyczną (do tej wizyty „tylko” spacerowałam po tym, jak już wyszłam na prostą po grypie jelitowej), bo miałam poważną operację głowy, ale jednocześnie zaznaczyła, że to raczej nasze ostatnie spotkanie. To mnie bardzo ucieszyło.

Tego samego dnia w sekretariacie oddziału neurochirurgi odebrałam wynik badania histopatologicznego. Wiadomo, podświadomie martwiłam się, ale jednocześnie powtarzałam sobie do znudzenia, że wynik będzie dobry. I taki też był.

Wynik badania patomorfologicznego

Pobrane tkanki i narządy: szarobrunatne fragmenty tkankowe łącznej śr. 1,4cm

Rozpoznanie:
– ścięte masy białkowe i drobne fragmenty kości oraz śladowy nabłonkowy strzępek,
– barwienie ABpaS (-), odczyny EMA i CK (-),
– materiał skrojono wielokrotnie i przebadano seryjnie, wartość diagnostyczna – ograniczona.

Mówiąc krótko, badanie nie wykazało żadnych komórek nowotworowych w wyciętej torbieli. Kamień spadł mi wtedy naprawdę z serca i postanowiłam uczcić dobry wynik… pójściem na saunę. Tak, bardziej niż na treningami siłowymi tęskniłam za rytuałami saunowymi. Myślę, że lekarze popukaliby się w czoło, ale ja naprawdę czułam się dobrze. Oczywiście, poszłam tylko na jeden i usiadłam na najniższej półce. To mi wystarczyło. W kolejnych tygodniach zwiększyłam dopiero ilość i intensywność saunowania.

Niestety, na początku marca zaczęło się dziać coś niedobrego. Czułam ból i duszność klatce piersiowej. Oblewał mnie pot. Drżały mi ręce. Miałam ciśnienie na poziomie 140/110 mmHg i puls powyżej 100/min. Od 2 lat mam problemy ze snem, ale nie działały na mnie żadne preparaty, które stosowałam dotychczas. Spałam po 2-3 godziny. Myślałam, że może wpadłam w polekową nadczynność tarczycy, bo objawy były bardzo podobne do tych, które miałam kilka lat temu (pisałam o nich tutaj). Zaplanowałam, że pójdę porobić wszystkie badania, ale kiedy pewnego popołudnia zobaczyłam na ciśnieniomierzu puls 120, zdecydowałam się pojechać na ostry dyżur do szpitala. Naczekałam się dobre kilka godzin, ale przynajmniej porobione mi na miejscu najważniejsze badania.

ALAT 18,88 IU/I [5,00 – 45,00]
ASPAT 17,47 IU/I [5,00 – 31,00]
amylaza w moczu 109 U/L [42,00 – 321,00]

Badanie ogólne moczu
– barwa – jasnożółty
– klarowność – przejrzysty
– ciężar właściwy – 1,010 [1,005 – 1,030]
– pH 5,5
– glukoza – nieobecna
– ciała ketonowe – nieobecne
– białko – nieobecne
– bilirubina – nieobecna
– urobilinogen – w normie
– azotyny – nieobecne
– osad – nabłonki płaski: nieliczne w polu widzenia, leukocyty: pojedyncze w polu widzenia, erytrocyty: pojedyncze w preparacie

Białko C-reaktywne 0,20 mg/l [0,00 – 5,00]
CK MB-Mass 0,6 ng/dl [o,0 – 3,4]
eGFR 72,93 ml/min/1,73 m2
Fosfataza zasadowa w surowicy 54,05 U/L [30,00 – 120,00]
GGTP 15,10 U/L [5,00 – 38,00]
Glukoza 92,54 mg/dl [74,00- 106,00] / 2 godziny po posiłku
hs troponina I 0,2 pg/ml [<15,6]
Kreatynina 0,95 mg/dl [0,60 – 1,10]

Morfologia
WBC 8,11 10^3/uL [4,00 – 10,00]
RBC 4,41 10^6/uL [3,50 – 5,00]
HGB 14,10 g/dl [12,00 – 15,00]
HCT 40,70 % [33,00 – 43,00]
MCV 92,30 fL [81,00 – 99,00]
MCH 32,00 pg [27,00 – 32,00]
MCHC 34,60 g/dl [32,00 – 37,00]
RDW-SD 42,90 fL [36,40 – 46,30]
RDW-CV 13,20 % [11,70 – 14,40]
PLT 218,00 10^3/uL [150,00 – 400,00]
PDW 13,20 fL [9,00 – 17,00]
MPV 10,70 fL [7,00 – 10,60]
P-LCR 31,50 % [13,00 – 43,00]
PCT 0,23 % [0,17 – 0,35]

Potas 5,27 mmol/l [3,50 – 5,10]
Sód 143 mmol/l [136 – 145]
TSH 1,356 iIU/ml [0,350 – 4,940]

Osłuchowo szmer pęcherzykowy. Tony czyste. Ciśnienie 135/94 mmHg i puls 94/min. EKG prawidłowe.

Z jednej strony ucieszyłam się, że TSH jest w normie i to nie nadczynność tarczycy, ale z drugiej nie wiedziałam, skąd takie wysokie ciśnienie i puls. Faktycznie, miałam przekroczony potas, bo po operacji stosowałam Hydrokortyzon z Kalipozem (potas), ale to nie był jakoś bardzo wysoki wynik. Na ostrym dyżurze ostatecznie nie podano mi żadnych leków, jedynie kazano udać się do poradni medycyny rodzinnej. I tak też zrobiłam następnego dnia z rana. Moja pani doktor zaleciła mi odstawienie Kalipozu i redukcję potasu w diecie do minimum, przepisała ConCor Cor, czyli lek z grupy beta-blokerów powodujący zmniejszenie częstotliwości rytmu serca i siły jego skurczu oraz obniżenie ciśnienia tętniczego. Stosuję go na noc do dziś, bo wieczorami cały czas mam podwyższone ciśnienie rozkurczowe i puls (z rana i popołudniu książkowe). Objawy, o których pisałam wcześniej na szczęście ustąpiły.

Ani lekarka rodzinna, ani neuchochirurg, ginekolog i endokrynolog na ostatnich kontrolach nie byli mi w stanie powiedzieć, skąd nagle pojawiło się u mnie to nadciśnienie. Raczej nie było ono spowodowane przyjmowaniem Hydrokortyzonu, Controlocu, Kalipozu po operacji (mogą mieć takie skutki uboczne), ani lekko podwyższonym potasem, bo mimo, że już od ponad miesiąca ich nie stosuję, problem się utrzymuje. Lekarze raczej zrzucają winę na burzę hormonów po operacji, Zespół Policystycznych Jajników, niedoczynność tarczycy lub skutek przewlekle niskiego poziomu estrogenów, ale muszę chyba faktycznie znaleźć dobrego kardiologa i skonsultować się z nim. Nie chcę do końca życia stosować beta-blokerów. I nie, od razu uprzedzam pytania, to na pewno nie skutek stresu, bo od operacji naprawdę, odpukać, nie mam powodów do zmartwień i wszystko się układa po mojej myśli.

13 marca, po ponad miesięcu od operacji byłam w przyszpitalnej poradni neurochirurgicznej na wizycie kontrolnej. Trwała ona może z 5 minut. Doktor Adam Rudnik jedynie powtórzył, że badanie histopatologiczne nie wykazało żadnych komórek nowotworowych i powiedział, że jeśli nie pojawiły się żadne skutki uboczne, jak bóle głowy, zaburzenia widzenia, czy wyciek płynu mózgowo-rdzeniowego, to z jego strony wszystko jest w porządku. Dał mi jedynie skierowanie na kontrolny rezonans magnetyczny głowy, bo niestety torbiele mają tendencję do odrastania i co jakiś czas będę musiała wykonywać MRI. Od razu poszłam ustalić termin, prosząc o sierpień, a więc zalecane pół roku od operacji. Pierwszy wolny termin był jednak dopiero na listopad. Rejestratorka obiecała jednak skontaktować się ze mną, gdyby coś się zwolniło i o dziwo tydzień temu zadzwoniła do mnie z informacją, że zaprasza mnie na badanie 9. sierpnia. Byłam w wielkim szoku szczerze mówiąc i bardzo się cieszę, że zarówno wizyta u neurochirurga, jak i kolejny rezonans będą refundowane przez NFZ. Wydałam już tyle tysięcy złotych w ostatnich latach, że naprawdę chciałabym ograniczyć te wydatki do minimum.

W każdym razie, doktor Rudnik zalecił mi również odstawienie Hydrokortyzonu i Controlocu. Tak, bardzo bałam się przyjmowania sterydów, ale powiem Wam, że naprawdę nie odczułam żadnych skutków ubocznych. Owszem, ograniczyłam do minimum sól w pożywieniu, nie dosalałam w ogóle potraw i może też dzięki temu nie zauważyłam żadnych obrzęków. Generalnie czułam się bardzo dobrze. Inna sprawa, że moja ś.p. siostra, czy ojciec zawsze podkreślali, że po autoprzeszczepach najlepiej czuli się właśnie przyjmując sterydy i dopiero, kiedy musieli je odstawić, notowali nagle pogorszenie. Ojciec uczulił mnie więc od razu, aby bardzo powoli zmniejszać dawkę do zera, aby zminimalizować „efekt odstawienia”. Tak też zrobiłam, zresztą zgodnie z zaleceniam lekarza, zmniejszałam dawkę co parę dni o 1/4 tabletki i faktycznie obyło się bez komplikacji. Czułam się bardzo dobrze.

Praktycznie już po 3 tygodniach od operacji wróciłam nie tylko saunę, ale i do treningów. Tak, neurochirurg kazał mi odpoczywać przez 2-3 miesiące, ale nie wyobrażam sobie tak długiej przerwy w treningach. Może nie jestem zawodowym sportowcem, ale od 15 lat trenuję siłowo i nie wyobrażam sobie już życia bez aktywności. Owszem, nie trenuję już tak dużo i tak ciężko, jak kiedyś, słucham swojego organizmu i wiem, na ile mogę sobie pozwolić. Jeśli więc stwierdziłam, że jestem w stanie zrobić już lekki trening, to znaczy, że wszystko było ok.

Pewnie, na pierwszym treningu wylałam z siebie siódme poty wykonując ćwiczenia z ciężarem własnego ciała i wytrzymałam w sumie 45 minut, ale z każdym kolejnym treningiem czułam się coraz lepiej i można powiedzieć, że na chwilę obecną wróciłam do obciążeń sprzed operacji.

Zgodnie z zaleceniem neurochirurga, po 6-8 tygodniach od operacji miałam zrobić kontrolne badania hormonalne i udać się do endokrynologa i ginekologa. Ostatnim lekarzem, z którym się konsultowałam przed diagnozą torbieli kieszonki Rathkego i operacją był doktor Andrzej Banach z Wrocławia (o wizytach u doktora Banacha pisałam tutaj i tutaj). Zależało mi na naszej dalszej współpracy chociażby ze względu na wdrożoną przez niego u mnie terapię niskimi dawkami Naltrexonu. Kilka dni przed operacją musiałam go odstawić, nie mogłam też stosować razem z Hydrokortyzonem, więc kiedy już skończyłam leczenie, bardzo chciałam wrócić do LDN-u. Miałam jednak w domu tylko dawkę 4,5mg, a powinnam znów zacząć od 1mg i stopniowo zwiększać do docelowej. Pokończyły mi się też inne leki (Glucophage, Novothyral, Letrox), więc musiałam pojechać właśnie do niego po recepty. Skontaktowałam się więc z nim online z prośbą o listę badań kontrolnych do zrobienia (dr Banach ma w swojej ofercie konsultacje online) i ustaliłam sobie termin wizyty w Dolnośląskim Centrum Ginekologii na 28 marca.

Na badania udałam się do Śląskich Laboratoriów Analitycznych, z którymi współpracuję. Lista była spora, więc te 10% zniżki bardzo mi się przydały.

Dla przypomnienia, Wy również możecie skorzystać z moich pakietów promocyjnych i 10% rabatu na wszystkie pojedyncze badania. Wystarczy pobrać tutaj, wydrukować i oddać powyższy formularz w punkcie pobrań.

View this post on Instagram

Kwietniowa akcja promocyjna @laboratorium_sla dotyczy markerów nowotworowych. Niestety, rak zbiera coraz większe żniwo. Szacuje się, że do 2025 roku liczba chorych na nowotwory złośliwe w Europie wzrośnie o 15%, a więc prognozy nie są optymistyczne. W czasie konsultacji dietetycznych zawsze pytam więc o choroby w rodzinie i bardzo często jest to różnego rodzaju rak. Praktycznie każdy z nas ma wśród najbliższych czy znajomych osobę, która cierpi na nowotwór. Ja niestety też. Moja śp. siostra miała ziarnicę złośliwą, ojciec choruje na chłoniaka. Od lat kontroluję więc wszystkie parametry, które pozwoliłyby wykryć chorobę na jak najwcześniejszym etapie i zachęcam swoich podopiecznych do wykonywania regularnych badań profilaktycznych. Oczywiście, ani podwyższone parametry, ani wyniki w normie jeszcze o niczym nie świadczą (wyniki powinien zinterpretować lekarz), ale naprawdę warto wszystko raz na jakiś czas posprawdzać. W kwietniu osoby ze Śląska mogą wykonać w @laboratorium_sla pakiet markerów nowotworowych za 49zł (plus 3zł za pobranie krwi). Pakiet badań dla kobiety obejmuje markery: CA 125 + CA 19-9 (nabłonkowych jajnika, trzonu macicy, trzustki, dróg żółciowych, wątroby i żołądka), natomiast pakiet badań dla mężczyzny zawiera: PSA + CA 19-9 (prostaty, gruczolaka prostaty, trzustki, dróg żółciowych, wątroby i żołądka). Badanie nie musi być wykonywane na czczo. Możecie podejść do jednego z punktów pobrań o dowolnej porze. Okres oczekiwania na wyniki badań wynosi tylko 1 dzień roboczy i można odebrać je online. Gdybyście chcieli przy okazji wykonać inne badania, przypominam o moich pakietach promocyjnych i 10% zniżce na wszystkie pojedyncze badania. Więcej informacji na moim blogu (link w bio!). @dietetyka_sport_sla #sla #laboratorium #silesia #badania #krew #blood #nowotwor #rak #cancer #zdrowie #health #wdrodzedorownowagi #dietetyk #dietetics #dietetitian #nutrition #nutritionist

A post shared by Joanna Haśnik (@joannahasnik) on

Warto śledzić również stronę Śląskich Laboratoriów Analitycznych, co miesiąc przeprowadzają bowiem akcje promocyjne. Do końca kwietnia możecie wykonać przykłądowo pakiet markerów nowotworowych za 49zł (plus 3zł za pobranie krwi).

Na badania udałam się do punktu położonego w mojej dzielnicy Rudy Śląskiej – Wirku, pięć minut drogi od domu.


Pełną listę punktów pobrań znajdziecie tutaj.

Dzięki karcie pacjenta i stronie www.wyniki.sla.pl wyniki miałam tego samego dnia popołudniu.


Tak wygląda moja karta. Na odrocie jest numer i moje dane. Przy pierwszej wizycie w laboratoriach sieci ŚLA poproście o jej wydanie. Karta daje możliwość podglądu wyników najnowszych badań oraz historii wykonywanych oznaczeń. Jednocześnie skraca czas rejestracji podczas wizyty w laboratorium.

Możemy przeglądać wyniki na portalu lub wygenerować plik PDF. Wystarczy kliknąć w pole nad datą zlecenia i zapisać plik na dysku.

Jakie wyglądają moje wyniki?

Trochę zastanawiają mnie te szczawiany wapnia w moczu. Muszę na pewno ponowić badanie.

Profil lipidowy zrobiłam z czystej ciekawości. Wyniki są bardzo podobne, do tych z listopada ubiegłego roku. Jedynie trójglicerydy podniosły się z 42 mg/dl na 66 mg/dl, ale to akurat dobrze. Generalnie odkąd wróciłam do normalnej, zbilansowanej diety, nie mam powodów do niepokoju.

Homocysteina utrzymuje się na poziomie 7,0 umol/l, a dla przypomnienia w sierpniu ubiegłego roku miałam 14,6 umol/l. Odpowiednia suplementacja przy zaburzeniach metylacji jest jednak kluczowa (o badaniach genetycznych pisałam tutaj, a o wprowadzonej suplementacji tutaj). Witamina B12 podniosła się z 334 pg/ml w sierpniu do 650 pg/ml. Cały czas przyjmuję jednak metylowane formy B12 i doktor Banach utrzymał tę suplementację.

Jeśli chodzi o hormony płciowe, widać lekką poprawę. Estradiol podniósł się z 11,9 pg/mL w sierpniu do 48,5 pg/mL. Progesteron z 0,49 ng/mL do 1,95 ng/mL. LH wzrosło z 2,2 mIU/mL do 8,8 mIU/mL, a FSH z 5,2 mIU/mL do 5,7 mIU/ml, ale ich stosunek w dalszym ciągu wskazuje na Zespół Policystycznych Jajników. SHGB nie badałam już bardzo dawno, jest na granicy normy funkcjonalnej (60-80 nmol/L), ale niższe wyniki notuje się w zaburzeniach pracy tarczycy czy przy niskim estrogenie. Jeśli chodzi o prolaktynę, w sierpniu miałam 11,46 ng/mL, teraz 13,16 ng/mL, a z nią nigdy nie miałam problemów. Ucieszył mnie natomiast kortyzol, który pierwszy raz od lat wyszedł w normie. W sierpniu miałam 23,04 ug/dL, wcześniej nawet powyżej 30.

Doktor Banach wykonał mi również USG jajników, których zdjęcie jego zdaniem spokojnie mogłyby znaleźć się w podręcznikach do medycyny, jako idealny przykład. Endometrium wzrosł z 1 do 4mm, ale to i tak w dalszym ciągu mało.

Zmartwiły mnie niestety wyniki tarczycy. W listopadzie miałam wynik TSH na poziomie 0,029 uIU/ml, a więc taki jaki powinien być w czasie leczenia Novothyralem, a teraz znów podniósł się do 1,55 uIU/ml. FT4 mam natomiast obecnie na poziomie 16,87%, a FT3 – 16,11%, a w listopadzie miałam już kolejno 23,33% i 79,49%. Zdecydowaliśmy więc z doktorem Banachem podnieść dawki leków i obecnie przyjmuję 3/4 tabletki Novothyralu 100+20 (wcześniej 1/2) i Letrox 25. W dalszym ciągu nie udało mi się wprowadzić rozłożenia dawek na rano i popołudnie, ale muszę się w końcu zmobilizować (ciężko mi wkomponować popołudniową dawkę w mój tryb życia i posiłków). Doktor przepisał mi również Glucophage, który w dalszym ciągu stosuję do każdego z czterech posiłków. Nie robiłam jednak nowych badań w kierunku gospodarki węglowodanowej ze wględu na leczenie Hydrokortyzonem, które mogłoby zaburzyć wyniki. Skontrolowałam je dopiero niedawno razem z sodem, potasem, amylazą, C-peptydem, hemoglobiną glikowaną i przeciwciałami anty-GAD.

Na razie nie zdecydowaliśmy się wrócić do Hormonalnej Terapii Zastępczej (musiałam ją odstawić ze względu na operację), czy antykoncepcji. Doktor Banach podkreślił bowiem, że najlepszym rozwiązaniem byłaby dla mnie pełna diagnostyka kontrolna na oddziale endokrynologii-ginekologicznej po 6 miesiącach od operacji, po której miałabym zdecydować o formie dalszego leczenia. Poza tym organizm potrzebuje te minimum pół roku na regenerację, bo jak na razie równowaga jest ostatnim słowem, jakim możnaby go określić. Doktor Banach zaproponował mi szpital we Wrocławiu, jednak odległość od domu jest dla mnie dużą niedogodnością.

Jasne, mam sporo znajomych we Wrocławiu, ale rodzina już by mnie nie odwiedziła, a ich wsparcie jest dla mnie bardzo ważne.

Pozostały mi więc Katowice, gdzie diagnozowałam się w styczniu 2016 roku (pisałam o tym tutaj) lub Piekary Śląskie, gdzie byłam w kwietniu 2017 roku (pisałam o tym tutaj). Ostatecznie zdecydowałam się na pierwszą opcję. O tym napiszę Wam jednak w kolejnym poście.

6 myśli w temacie “Kontrolne badania w Śląskich Laboratoriach Analitycznych”

  1. dzień dobry, pisze do Pani właściwie po jakąś poradę, służba zdrowia u nas jest jaka jest. Bolała mnie głowa przy dotyku zrobiłam MR mózgu potem przysadki. W przysadce wyszło : 5mmx3.5mm najprawdopodobniej krwawiony torbiel kieszonki Rathkego. Mam wizytę u neurologa w środę, nie wiem co robić. Żadnych objawów nie mam,, wzrok w normnie hormony chyba tez, tabletki anty odstawiłam teraz po 2 latach brania . Rok temu tsh w normie . Nie wiem czy robić na własny koszt badania hormonalne czy do kogo się zgłosić teraz ??? prosze doradz coś:(

      1. Aha. właśnie co do tego mam obawy bo wręcz musiałam zrobić awanturę aby mi dał skierowanie na rezonans , ciągle powtarza że brałam tabletki to teraz mam i sie wielce dziwie. Dlatego zapytałam co robić wolałabym iść gdzieś indziej , ale nie wiem naprawdę do kogo

Dodaj komentarz